Nowy Jork - miasto sprzeczności. Moje wrażenia po tygodniu w USA
Minął tydzień odkąd przyleciałam do Nowego Jorku.
Kadr z Maspeth. Przez kilka pierwszych dni mojego pobytu, całe miasto było zasmogowane przez pożary lasów w Kanadzie - stąd ta żółta poświata
Przyznam szczerze, że przez pierwszych kilka dni właściwie nie czułam, że jestem w USA, w Nowym Jorku. Domki w Maspeth - niskie, niewielkie, z cegły, przytulone do siebie - przypominają trochę te w Anglii, dlatego też odczuwałam (i w sumie dalej w pewien sposób odczuwam) angielską aurę. W Maspeth znajduje się też spora polska społeczność, więc można natknąć się na polskie sklepy, polskiego dentystę, polski bank, a nawet polską kawiarnię! Z moją rodziną tu w NY rozmawiam po polsku, ze znajomymi z pracy mojej cioci - też. Zapytacie pewnie w takim razie - gdzie ten New York?!
W pierwszą sobotę po moim przylocie, wybrałyśmy się z moją ciocią do Astorii, okolicy mieszkaniowej Queens bliżej Manhattanu. Tam jest już bardziej nowocześnie - wielkie wieżowce, fancy restauracje i sklepy, a przede wszystkim - ogromny park z deptakiem ciągnącym się wzdłuż brzegu, z widokiem na cały Manhattan (Gantry Plaza State Park). Przyjechałyśmy tam w idealnym momencie - powoli zachodziło słońce i zaczynało się ściemniać. Cudownie było obserwować, jak dzienny Manhattan zamienia się w ten drugi, zupełnie inny - nocny, z milionami świateł (to ten, który możecie zobaczyć na zdjęciu zajawkowym).
W ciągu ok. 5 godzin naszego spaceru zobaczyłyśmy Grand Central Terminal (na którym wysiadałyśmy z metra), St. Patrick's Cathedral, Rockefeller Center, Trump Tower, Bryant Park i sklep Disneya. Przeszłyśmy się także ulicami Times Square i Piątą Aleją. Zrobiłyśmy olbrzymie kółko - a przynajmniej wydawało nam się, że olbrzymie, bo tak naprawdę zwiedziłyśmy może 5% całego Manhattanu!
Tętniący życiem Times Square
Dla mnie Nowy Jork to miasto skrajności.
Jest tu albo idealny spokój i cisza, albo totalny harmider, hałas i tumult ludzi. Jest zen i nieskończona energia. Są wysokie wieżowce, w porównaniu z którymi można poczuć się jak malutka mróweczka, jak i małe, przytulne domki. Są super nowoczesne obszary, jak i te podniszczone (a niektóre wyglądające jak z filmów grozy), sprawiające wrażenie, jakby czas zatrzymał się tam kilkadziesiąt lat temu. Jest amerykańska, pochłaniająca człowieka aura i małomiasteczkowy klimat.
I powiem Wam, że podoba mi się to. Fajnie przez chwilę być częścią tego zupełnie innego świata. Nie mogę się doczekać, co jeszcze tutaj odkryję!
Dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej <3
Mana ♡
PS Na pierwszym zdjęciu Manhattan podczas zachodu słońca widoczny z Gantry Plaza State Park
0 comments